Aktywnie po lockdownie
Zazwyczaj na bloga staram się przygotowywać wpisy dotyczące konkretnych tematów lub merytoryczne wywiady. Dziś pozwolę sobie trochę powróżyć. Prawdopodobnie pod koniec maja zostanie odmrożona branża fitness. Nie chcę się zastanawiać nad tym, czy na stałe, czy za parę miesięcy czeka nas powtórka z rozrywki. Bardziej interesuje mnie jak będzie wyglądać aktywność fizyczna po pandemii? Czy coś się zmieni, a może już się zmieniło? Czy da się w tym wszystkim odnaleźć jakieś plusy?
Wróćmy do marca 2020 roku. Wielu osobom wydawało się, że zamknięcie klubów jest tylko na chwilę i za kilka dni, maksymalnie tygodni wszystko wróci do normy. Sporo osób przerwało wtedy treningi, wybijając się z systematyczności. W ten sposób trochę moich klientów przybrało na wadze (w pojedynczych przypadkach nawet kilkanaście kilogramów) i straciło wypracowaną kondycję. Inni od razu przeskoczyli na tryb online i choć często mówili, że w takiej wersji potrzebują nieco więcej motywacji, dali radę. Cała sytuacja trwa już grubo ponad rok. Sporo osób uznało, że nawet po powrocie do dawnej rzeczywistości, chcą kontynuować treningi personalne online, ponieważ widzą korzyści w tym, że nie muszą poświęcać czasu na dojazd i lepiej się czują, gdy nie ma obok innych uczestników zajęć. Z niektórymi spotykam się online nawet 5 razy w tygodniu i efekty są o wiele lepsze niż kiedy ćwiczyliśmy raz w tygodniu na żywo. Nie ukrywam też, że wirtualne treningi sprawiły, iż mam więcej czasu na czytanie książek, poszerzanie swojej wiedzy na warsztatach i szkoleniach (kiedyś musiałam jechać kilkaset kilometrów, albo zagranicę, teraz wystarczy włączyć komputer i mam wspaniałych nauczycieli w swoim domu). Całe zawodowe życie marzyłam o tym, by jednocześnie być na urlopie i pracować – tak, wiem, że to brzmi dziwnie. Jednak dawniej bardzo dokładnie planowałam swoje wyjazdy martwiąc się o to, że moim podopiecznym przepadają w tym czasie zajęcia. Teraz mogę być w dowolnym miejscu i prowadzić stamtąd trening. Dzięki temu moi klienci nie tracą systematyczności, a wiadomo, że jeśli zrobimy sobie chociaż tydzień przerwy to później jest trudno wrócić. Mało tego, gdy wybieram się na spacer na przykład do lasu czy na plażę nie odczuwam presji, że mam tylko dwie godziny i trzeba wracać, żeby zdążyć na trening – włączam telefon i prowadzę z miejsca, w którym się znajduję. Z wielką radością patrzę na moich podopiecznych, którzy również będąc poza domem, w najróżniejszych zakątkach świata, rozkładają matę, łączą się ze mną i ćwiczą. Myślę, że treningi, warsztaty, szkolenia online pozostaną z nami na zawsze. Oczywiście nie zastąpią kontaktu na żywo, ale mają sens. Trochę trudniej wtedy o wymówki: „wyjeżdżam na tydzień, chciałabym poćwiczyć, ale samej mi się nie chce”.
Podejrzewam, że sporo osób postawi (tak jak i w czasie lockdownu) na treningi indywidualne ze względu na to, że można je lepiej dopasować do konkretnej osoby. Dlatego pewnie jeszcze większą popularnością będą się cieszyć kameralne studia. Choć z drugiej strony myślę, że wiele osób powróci na zajęcia grupowe do dużych klubów chociażby dla atmosfery. Ten temat często przewija się w moich rozmowach z klientami, którzy są zadowoleni z ćwiczeń online lub w plenerze, ale brakuje im energii, jaka panuje na sali fitness – bo często nie chodziło tylko o sam trening, ale też spotkanie z ludźmi. Sporo młodych mam mówi, że marzy o pójściu do klubu fitness, dziecko zostawić tacie i mieć godzinę tylko dla siebie. Niestety może okazać się, że do ulubionych miejsc nie powrócimy, bo ich już po prostu nie będzie… I pamiętajmy, że wracając do intensywnej aktywności po dłuższej przerwie powinniśmy zacząć stopniowo. Mimo wszystko warto wybrać się najpierw na coś spokojniejszego, popracować nad elastycznością i prawidłową postawą.
Jednak skoro postanowiłam dzisiaj wróżyć to uważam, że pojawi się boom na zajęcia prozdrowotne, body&mind. Gdy zaczynałam pracę kilkanaście lat temu popularne były przede wszystkim intensywne i mocne zajęcia np. step, sztangi, dance. Można było spotkać się z opinią, że zdrowy kręgosłup lub stretching to formy dla seniorów lub osób po kontuzjach. Oczywiście takie podejście zmieniało się z każdym rokiem i grafiki w klubach coraz bardziej wypełniały się urozmaiconymi zajęciami. Wiele osób w czasie pandemii poczuło, że ruch to często nie tylko zabawa, ale też wymierne korzyści dla zdrowia: lepszy oddech i odporność, dobre samopoczucie, kontrola masy ciała, łatwiejsze radzenie sobie ze stresem, mniej bólu w stawach i kręgosłupie. Myślę, że poszukiwane będą zajęcia, które łączą terapię, elementy rehabilitacyjne z aktywnością fizyczną. Coraz więcej osób chce trenować świadomie, rozumieć dlaczego wykonują konkretny ruch. Nie bez znaczenia są ćwiczenia oddechowe – mówi się o tym nawet z fizjoterapii w pracy z pacjentami, którzy przeszli COVID. Warto zauważyć jak w ostatnich miesiącach rośnie zainteresowanie metodą Pilates zarówno na macie jak i na sprzętach. Jestem niemal pewna, że studia będą wyrastać jak grzyby po deszczu, a chętnych nie będzie brakować.
Zanim rozpoczęła się pandemia sama nieustannie przemieszczałam się od klubu do klubu. Często brakowało mi w zamkniętych pomieszczeniach światła. Obecnie więcej trenuję na świeżym powietrzu i po prostu czuję się lepiej. Chodzimy z klientami na spacery nordic walking i ćwiczymy pod chmurką – wcale nie potrzeba skomplikowanej infrastruktury: zazwyczaj wystarczą drzewo, naturalna górka, ławka w parku lub fragment krawężnika, by trening był ciekawy. Ponadto w plenerze można się wyciszyć, trenować mindfulness i poznawać rośliny, których byśmy wcześniej w codziennym biegu nie dostrzegali. Co ciekawe, mam klientów, którzy są chodzącymi encyklopediami w dziedzinie botaniki.
Wielką zagadką są dla mnie seniorzy. Przed pandemią prowadziłam dużo takich grup. Wiele z tych osób nie zdecydowało się na zajęcia online z powodów technologicznych, a czasem po prostu z braku zaufania do takiej formy. Zastanawiam się, czy w najbliższych miesiącach spotkam się z tymi osobami na sali. Obawiam się, że nawet jeśli powrócą to pewne rzeczy trzeba będzie wypracować od nowa. Ponad rok przerwy od ruchu dla osób w starszym wieku może skutkować sarkopenią, osteoporozą, otyłością, cukrzycą, problemami kardiologicznymi, zaburzeniami równowagi i koordynacji lub po prostu lękiem przed ponownym podjęciem aktywności fizycznej. Chciałabym, żeby ten problem był dostrzegany przez pracowników różnych instytucji i by mówiono o tym w mediach. Badania Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wykazały, że 34% Polaków w czasie pandemii zmniejszyło swoją aktywność fizyczną. To alarmujące dane, a jednak mam wrażenie, że wciąż o tym, by się ruszać mówi się mało. Nie chodzi przecież o to, by trenować do upadłego, a o to, by nie siedzieć godzinami na kanapie w czterech ścianach, a wcześniej przy biurku. Mam nadzieję, że po czasach zamknięcia branży, kiedy miewałam wrażenie, że ruch traktowany jest jako zło lub fanaberia, teraz w mediach pojawi się promowanie bycia aktywnym – dla zdrowia, po prostu…